***
Mijała
kolejna godzina a operacja Leo jeszcze się nie skończyła.
Co
ja zrobię jeśli Leo zginie ?
To
wszystko moja wina, gdyby mnie nie spotkał nigdy by do tego nie
doszło a teraz co, leży i walczy o życie.
Zrobił
to dla mnie, on uratował mi życie.
Mało
kto by się na to odważył a on bez zastanowienia to zrobił.
Leo
był dla mnie kimś ważnym, ważniejszym niż przyjaciel.
Każda
chwila bez niego była niczym.
Potrzebowałam
go, on pomógł mi kiedy było najgorzej to on mnie wspierał i
pomagał.
A
teraz co.. Walczy o życie przeze mnie.
Nie
wiem co bez niego zrobię, zostanę sama na tym okropnym świecie.
Dlaczego
musimy docenić kogoś dopiero gdy go stracimy ?
Z
sali operacyjnej wyszedł lekarz, wszyscy się podnieśliśmy.
-Panie
doktorze co z Leo ?
-Operacja
się powiodła, jednak jego stan jest ciężki, kolejne godziny
zadecydują o jego życiu-powiedział i odszedł.
A
mnie zalała kolejna fala łez.
Opadłam
bezsilna na krzesełko i dalej płakałam, poczułam, że czyjaś
ręka mnie obejmuje.
-Ines
spokojnie, Leo jest silny da rade-pocieszał mnie Gerard.
Podniosłam
się z siedzenia i podeszłam do pielęgniarki.
-Czy
mogłabym do niego wejść.
-Tak
ale tylko na chwile.
Ruszyłam
za starszą kobietą w stronę sali.
Gdy
weszłam do środka zobaczyłam Leo podłączonego do różnych
aparatur, wyglądał okropnie.
Usiadłam
na krześle i delikatnie chwyciłam jego dłoń.
-Leo
posłuchaj mnie nic Ci nie będzie jesteś silny wyjdziesz z tego
rozumiesz.
Siedziałam
tak jeszcze przez parę godzin po czym zasnęłam.
***
Obudziłem
się jednak przez pare minut nie otwierałem oczu, dopiero po jakimś czasie postanowiłem spróbować.
Od
razu oślepiło mnie światło, jednak po paru minutach zacząłem
wyraźnie widzieć.
Powoli
podniosłem się i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Wydawało
mi się, że jestem w szpitalu ale nie byłem pewien.
Po
mojej prawej stronie na krześle spała Ines, wyglądała tak słodko.
Poczułem
okropny ból w okolicach brzucha i dopiero teraz przypomniałem sobie
co się wydarzył ale musiało się udać bo Ines jest to ze mną.
Popatrzyłem
na nią i zobaczyłem, że zaczyna się budzić.
-Cześć-powiedziałem.
-Leo
?! Matko Leo ty żyjesz, nie ruszaj się biegnę po lekarza.
***
Po
paru minutach wróciłam z lekarzem, który zbadał Leo.
-Dzień
dobry ja pan się czuje ?
-Bywało
lepiej.
-Pana
stan jest stabilny, nic panu już nie zagraża, jak wszystko będzie
dobrze to za parę dni pan wyjdzie.
-Dobrze,
dziękuje.
Lekarz
uśmiechnął się i wyszedł.
Popatrzyłam
na niego i zaczęłam płakać.
-Dlaczego
płaczesz ?
-Leo
jak mogłeś mi to zrobić ?
-Co
?
-Jak
to co ? Mogłeś zginąć !
-Ale
co miałem robić ? Patrzeć jak umierasz na moich oczach ?
-Leo...
Dziękuje.-powiedziałam i przytuliłam go a z moich oczu znowu
popłynęły łzy.
-Nie
ma za co ale już nie płacz dobrze ?
Potrząsnęłam
głową.
Rozmawialiśmy
jeszcze przez chwile ale naszą pogawędkę przerwali nam Cesc i Dani.
-Siema
Leo jak zdrowie ?
-Spoko.
-Patrz
co przywieźliśmy-krzyknął Cesc a pielęgniarka przechodząca obok
sali popatrzyła się na niego wrogo.
-Przynieśliśmy
ci wszystko co fajnie wyglądało w sklepie-wyszczerzył się Dani a
ja parsknęłam śmiechem.
-Mamy
tu m.in. Owoce, warzywa, słodycze, płatki, chleb, picie a żebyś
nie był sam to patrz do sali weszli Bartek i Mateusz trzymając
wielkiego misia.
Teraz
to już nie umiałam wytrzymać ze śmiechu.
Oni
wyglądali przesłodko.
-Dziękuje
wam chłopcy-Leo przejął misia i uśmiechnął się do nich.
-Jak
się czujesz wujku ?-spytał Mateusz.
-Dobrze.
-A
kiedy wrócisz do domu ?
-Nie
wiem ale pewnie za parę dni.
-Fajnie
to pogramy w piłkę.
-Jasne.
Po
południu przyszli wszyscy piłkarze a także trener.
Dopiero
o 19 mieliśmy spokój.
-Ines
co z Michaelem ?
-Chłopcy
jak go wczoraj złapali zadzwonili na policje, teraz na pewno
zostanie w więzieniu na paręnaście dobrych lat.
-Dobrze,
a teraz jedź do domu i odpocznij.
-Nie,
zostanę tu.
-Jedź
i odpocznij zobaczymy się rano.
-Dobrze,
miłej nocy-dałam mu buziaka w policzek i wyszłam ze szpitala.
Wróciłam
do domu wykończona.
Jednak
nie umiałam zasnąć, nie wiedziałam czemu ale zastanawiałam się
co jest pomiędzy mną a Leo.
To
już nie jest przyjaźń ale co? Tego nie wiem.
Zmęczona
udałam się w krainę Morfeusza.
***
Z
samego rana w mojej sali panował ogromny ruch.
Każdy
przyszedł się ze mną przywitać, na chwile zostałem sam z Ines.
Postanowiłem z nią porozmawiać, musiałem jej powiedzieć to co
mnie już od dawna trapiło.
Popatrzyłem
na jej piękną twarz, włosy miała rozpuszczone, które delikatnie
opadały na jej buzię, miała lekki makijaż, który podkreślał
jej piękną cerę.
Po
chwili ocknąłem się.
-Ines,
musimy porozmawiać.
-Co
się stało?
-Nic,
chciałbym Ci coś powiedzieć, nie wiem jak na to zareagujesz jednak
zrozumie twoją każdą decyzję.
Ines
ja Cię..
W
tym momencie do sali wbiegł Xavi wraz z Nurią.
-Cześć
Leo jak się czujesz ?
-Dobrze.
-Porozmawiamy
później-powiedziała po cichu Ines.
-Ok.
Niechętnie
wdałem się w rozmowę z moimi przyjaciółmi chciałem mieć to już za sobą.
***
Przepraszam, że nie było mnie tak długo ale nie umiałam nic napisać a także szkoła mnie już dobija.
To już końcówka tego opowiadania, będzie jeszcze 1 lub 2 rozdziały i epilog :)
To do nowego :D