poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 10


***


Rano po śniadaniu wszyscy wybraliśmy się na plażę.
Oczywiście nie obyło się bez rozdania autografów i zrobienia paru zdjęć.


Na plaży było wspaniale, słońce, morze..
Gerard, Pedro, Alexis i Dani urządzili sobie konkurs w budowaniu zamków z piasku a do nich dołączyły się dzieci.

Po godzinie spokoju zaczęli się kłócić.
-Ha, wygrałem to mój zamek jest najpiękniejszy ! -zaczął krzyczeć Alexis.
-Chyba śnisz to mój jest najlepszy !-tym razem krzyknął Dani.
-Chłopaki uspokójcie się i tak wiemy, że mój jest najlepszy-oczywiście do konferencji musiał włączyć się Gerard.
-Chyba śnisz.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak !

-Ej chłopaki skończcie to i chodźcie pograć w siatkówkę !



Chłopcy świetnie bawili się z piłkarzami, uśmiech nie schodził im z twarz. Tak się ciesze, że tu przyjechaliśmy, to tu znaleźliśmy dom i rodzinę.
Reszta dnia na plaży przebiegłą spokojnie.
Wieczorem zostawiliśmy dzieci pod opieką opiekunek i poszliśmy się zabawić.
O 23 większość była już kompletnie pijana mi też zaczęło szumieć powoli w głowie.

Po paru drinkach urwał mi się film.


Leo


Bawiłem się świetnie, postanowiłem poszukać Natalii.
Po paru minutach znalazłem ją, siedziała przy barze, była kompletnie pijana.
Postanowiłem zabrać ją do domu.
-Pocałuj mnie-powiedziała w połowie drogi.
-Nie mogę.
-Czemu ?
-Chodź bardzo bym chciał nie zrobię czego czego jutro będziesz żałować a teraz wracajmy bo jesteś kompletnie pijana.
-Nie jestem.-powiedziała i zachwiała się.
-I co mówiłem.

Resztę drogi już się nie odezwała.
Odprowadziłem ją do pokoju i już chciałem wychodzić jednak powstrzymał mnie jej głos.
-Zostań.
-Dobrze.

Położyłem się koło niej i zasnąłem.



Ines.

Obudziłam się rano z potwornym bólem głowy.
Już więcej nie pije.
Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej rozejrzałam się po pokoju, uf jestem u siebie.
Popatrzyłam w drugą stronę i zaczęłam krzyczeć.
-Aaaaaaaaaaaa.
-Matko Ines co się stało ?
-Leo ? Ja przepraszam nie wiedziałam, że to ty.
-Nic się nie stało ja się czujesz ?
-Okropnie.
-Haha, trzeba było tyle nie pić.
-Bardzo śmieszne, ale co ty robiłeś w moim łóżku ?
-Sama chciałaś żebym został.
-Naprawdę ?
-No, nic nie pamiętasz ze wczoraj ?
-Nie.
Zauważyłam, że z jego twarzy zrzedł uśmiech.
-Leo coś się stało ?
-Nie, wiesz co ja musza już iść zobaczymy się później.
Zdziwiło mnie jego zachowanie.
Postanowiłam odebrać chłopców od opiekunki.
Po 20 minutach siedzieliśmy już na stołówce.
-I jak się bawiliście ?
-Było super !
-To się ciesze. Idziemy do ogrodu ?
-Tak !
Po paru minutach znaleźliśmy się na zewnątrz, chłopcy pobiegli na plac zabaw a ja postanowiłam porozmawiać z Shak.
-Hej Isabel.

-Cześć, jak tam po wczoraj ?
-W porządku. Mam do ciebie pytanie. Co się dzieje z Leo ?
-To ty nic nie pamiętasz ?
-Nie a coś się wczoraj stało ?
-Oj i to dużo ale to może potem, Leo tak się zachowuje bo wczoraj chciałaś go pocałować ale on odmówił bo wiedział, że byłaś pijana i to mogłoby źle się skończyć.
-Co ?????? Już nigdy nie pije muszę go przeprosić !
-To leć ja będę miała oko na chłopców.
-Dzięki.


Szukałam Leo w całym hotel, teraz został mi tylko jego pokój.
Zapukałam i weszłam do środka Leo leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach.
Podeszłam bliżej i położyłam się koło niego dopiero wtedy mnie zauważył.
-Leo musimy pogadać.
-Co jest ?
-Wiem co się wczoraj stało i bardzo Cię przepraszam i dziękuje, że tak się zachowałeś.
-Nigdy bym Cię nie skrzywdził,pamiętaj.
-Dziękuje.

-Idziemy na dół ?
-Jasne.

***


Resztę wakacji spędziliśmy bardzo miło.
Jednak dzisiaj musieliśmy już wracać.
W domu byliśmy wieczorem, odświeżyłam się i poszłam spać.


Rano odprowadziłam chłopców do przedszkola i wróciłam do domu, Leo pojechał na trening a ja zostałam sama.
Posprzątałam i zrobiłam obiad.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać książkę.
Moje czytanie przerwał dzwonek do drzwi.

Otworzyłam je i zobaczyłam jego...


***
No i mamy nowy nie jestem z niego zadowolona, jest okropny ale musiałam coś dodać do nowego :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 9



2 miesiące później...


***

Wszystko powoli wracało do normy. Michael siedział w wiezieniu.
Ja chciałam wrócić z chłopcami do domu, jednak każda próba zaczęcia tego tematu kończyła się niczym, no wiec od jakiegoś czasu mieszkam z Leo.
Zawsze chciałam mieć kogoś takiego, myślałam, że Michael jestem kimś takim, ale myliłam się.
To Leo był, jest i będzie moim największym przyjacielem.

***

Kończyłam przygotowywać obiad, kiedy do domu przyszedł Leo.
-Hej, jak trening?
-Dobrze, mam dla was niespodziankę!- odparł z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jaką?- zapytałam zaciekawiona.
-Jedziemy na wakacje!
-O nie nie nie! Leo nie mam pieniędzy na wyjazd.
-No i co? Ja mam.
-Nie, Leo nie będę Cię narażać na koszty.
-Jakie koszty?   I tak jedziemy, bilety są już kupione.
-No dobrze a gdzie jedziemy?
-Na Ibizę!
-Super !! Sami?
-Nie zupełnie..
-Kto jeszcze jedzie?
-No Gerard, Isabel Milanek, Patricia, David z dziećmi, Fabregas, Daniella i Lia, Alexis, Xavi z żoną, Alba i parę innych osób.
-Dobrze, ale i tak wszystko Ci oddam.
-Nie, to prezent dla ciebie.
-Dziękuje- powiedziałam i przytuliłam go.
-Nie ma za co.
-A kiedy wyjeżdżamy?
-Jutro.
-Co?! Nie zdążę się spakować!
-Zdążysz, idź teraz a ja zajmę się chłopakami.
-Dobrze.

***

-Cześć chłopcy!
-Wujek!
-Mam dla was niespodziankę!
-Jaką?- zapytali zaciekawieni.
-Jedziemy na wakacje!
-Super a gdzie?- zapytał Mateusz.
-Na Ibize to taka wyspa, będą też inne dzieci więc nie będziecie się nudzić.
-Wujku?- tym razem odezwał się Bartek i spojrzał na brata.
-Tak?
-Dziękujemy- powiedzieli i przytulili się do mnie, jak ja kocham tych chłopców, mimo swojego wieku są tacy dojrzali.
-Nie ma za co, chodźcie zjemy obiad, a potem pójdziemy pograć w piłkę.
-Dobrze.


***


Rano wszyscy biegali po całym domu jak szaleni, wreszcie o 9 pojechaliśmy taksówką na lotnisko.
Tam czekała już większość, jak się okazało był to prawie cały pierwszy skład z rodzinami i nie tylko, w tłumie odnalazłam Shak.
-Hej.
-O cześć, czyli jednak Leo Cię namówił?
-No jakoś mu się udało- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-I dobrze przyda Ci się chwila odpoczynku po tym wszystkim, a gdzie chłopcy?
-Mateusz z Danim i Pedro a Bartek chyba z Jordim.
Porozmawiałyśmy chwile później do nas dołączyła się Daniella i Patricia.
-Dobra chodźmy do chłopaków, bo za chwilę odlatujemy.
-Dobrze.
Mateusza szybko znaleźliśmy, jednak był problem z Bartkiem, nigdzie nie mogłyśmy go znaleźć.
-Co jest?- spytał Leo.
-Nigdzie nie ma Bartka.
-Ej słuchajcie! Widział ktoś Bartka?
-Nie.
-Trzeba go znaleźć, bo zaraz wylatujemy.
-Ej, czy to nie tam idzie Alba z Bartkiem?- spytał Alexis.

-Alba debilu gdzie wyście bili?- zaczął krzyczeć Gerard.
-No bo małemu zachciało się pić, to poszliśmy do automatu.
-Durniu zaraz odlatujemy- do "rozmowy" dołączył się Iniesta.
-Dobra nie kłóćcie się i chodźcie do odprawy.

Po 20 minutach wszyscy siedzieli w samolocie, jak się później okazało prywatnym, czy wszyscy piłkarze tak robią?
Jak to Gerard powiedział, nie chcieli mieć natrętnych ludzi.


Lot minął spokojnie, jeśli można tak powiedzieć.
O 14 byliśmy już w pięknym hotelu.


***

Każdy miał resztę dnia dla siebie.
Weszłam z chłopcami do pięknego pokoju, odświeżyłam się i wróciłam do Bartka i Mateusza.
-Co chcecie robić?
-Możemy iść na basen?- spytał Mateusz.
-Jasne to chodźcie się przebrać i idziemy.
Po 20 minutach byliśmy już na basenie, gdzie spotkaliśmy Leo, Isabel i Gerarda i paru innych piłkarzy.



Bartek i Mateusz pobiegli do basenu, gdzie bawił się mały Dylan z mamą a ja poszłam na leżaki.
-Jak Ci się podoba?
-Jest cudownie dziękuje Leo- powiedziałam i przytuliłam go.
-Nie ma za co.

-Ooo przytulas ja też chce!- krzyknął Pedro.
-I ja!
-Ja też.
No i tak po chwili tonęliśmy w uściskach prawie całej drużyny.
-Ej zostawcie ich, bo się uduszą- krzyknęła Isabel.
-Dzięki- powiedziałam jak już wydostałam się z uścisku.

Resztę dnia spędziliśmy na wygłupach na basenie.



O 20 poszłam z chłopcami do pokoju i poszliśmy spać.

***
No i mamy nowy jak wam się podoba? Liczę na wasze komentarze, a i dziękuje za 2000 wyświetleń jesteście wspaniali :)

Zapraszam też na moje pozostałe opowiadanie gdzie pojawiły się nowe rozdziały a na : http://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/ pojawi sie jutro.

No to do następnego :) 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 8


***

Od pobicia Ines minęło 5 miesięcy.
Z chłopcami dogaduje się świetnie, pokochałem ich.
Nic się nie zmieniło, Ines odwiedzam codziennie, jednak z każdym dniem coraz mniej wierze, że się obudzi.


***

Dziś są urodziny Ines rano z chłopcami wybraliśmy się do niej.
Jak zawsze chłopcy chwalili się jej co u nich nowego.
Nie ważne było to, że ona śpi oni i tak cały czas mówili do niej.
Patrzyłem na to z wielkim uśmiechem na twarzy, mało kiedy spotyka się tak zżyte ze sobą rodzeństwo.
Trzymałem Ines za rękę, w pewnym momencie poczułem jak się porusza.
Popatrzyłem na nią i zobaczyłem, że przebudza się.
-Leo? -wyszeptała.
-Jestem tu zaczekaj biegnę po lekarza.
Po chwili czekałem z chłopcami przed salą.
-Pacjentka jest w bardzo dobrym stanie, to cud, że po takim okresie się wybudziła. Proszę ją nie przemęczać.
-Dobrze.
Zabrałem chłopców do środka, oni od razu rzucili się na Ines a ja tak po prostu popłakałem się.
-Chłopcy nie wiecie jak się cieszę, że was widzę.
-Ines..- powiedziałem nieśmiało.
-Ines!- w tym momencie do sali wbiegł uradowany Gerard i Fabregas a za nimi Shakira.
-Pique, Fabregas! Jak wy się zachowujecie w szpitalu jesteście! Nie krzyczcie tak!- zaczęła krzyczeć po nim Shakira.
Kto by pomyślał, że taka na pozór miła kobieta umie tak krzyczeć.
-Chłopcy wyjdźcie na chwile z wujkiem i ciocią na korytarz.

***

-Ines ja przepraszam....
-Leo co w ogóle się stało?
-Ten Micheal pobił cię i zapadłaś w śpiączkę, dzisiaj w swoje urodziny się obudziłaś, a właśnie wszystkiego najlepszego.
-Co się wtedy działo z Mateuszem i Bartkiem?
-Byli u mnie zająłem się nimi.
-Dziękuje.
-Ines ja jeszcze raz przepraszam za tą kłótnię, teraz jak już wszystko wiem to jest mi głupio, wybaczysz mi?
-Leo ja... Tak.
-Dzięki- przytuliłem się do niej, pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się szczęśliwy.


***

Dziś po 2 tygodniach przyjechałem po Ines i mogę zabrać ją do domu.
-Hej Leo.
-Cześć to jak jedziemy ?
-Tak.
-Leo możesz zawieźć mnie do domu?
-Nigdzie nie jedziesz, zostajecie u mnie.
-Nie Leo i tak za dużo już dla nas zrobiłeś.
-Przestań, Mateusz i Bartek mają już swój własny pokój a dla ciebie też coś się znajdzie.
-Dziękuje.


Wróciliśmy do domu Ines położyła się a ja zabrałem rzeczy i pojechałem na trening.

***

Ines


Już 2 tygodnie minęły odkąd się obudziłam. Niewiele pamiętam z tamtego dnia. Może to i lepiej?
Leo z każdym dniem pomagał mi coraz bardziej.
Jestem mu wdzięczna. Jest moim największym przyjacielem.
Nigdy takiego nie miałam.

***

Siedziałam razem z Leo na trybunach i oglądałam grę chłopców.
Minęło 5 miesięcy a oni tak wiele się nauczyli.
-Leo co z Michaelem?
-Złapali go i z tego, co wiem siedzi w więzieniu.
-Dziękuje, dziękuje za wszystko- powiedziałam i wtuliłam się w niego.

Pooglądaliśmy mecz do końca, Mateusz strzelił 2 a Bartek 3 bramki.
-Gratulacje chłopcy wygranego meczu, ja w waszym wieku mogłem pomarzyć o takiej grze. No to w nagrodę zabieram was na pizze chcecie?
-Tak, Tak.




***
No i mamy nowy zapraszam do komentowania, chcę wiedzieć co sądzicie o blogu :) 


Zapraszam na moje nowe opowiadanie o córce Jose Mourincho i pewnym Barcelońskim piłkarzu :) http://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/









środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 7

***


Shakira i Gerard próbowali mnie pocieszyć jednak na marne.
-Leo a powiedz, o co wy się pokłóciliście?
-To wszystko moja wina, zacząłem na nią krzyczeć i nie dałem wyjaśnić.
Parę dni przed kłótnią widziałem ją z jakimś chłopakiem i z tego co zauważyłem to był ten sam co ją pobił i 2 chłopców.
Myślałem, że są szczęśliwą rodziną a ja wkurzyłem się.
-Leo powinieneś dać jej to wyjaśnić, z tego, co wiem to Michael był jej chłopakiem a Mateusz i Bartek to jej bracia.
-Bracia?!
-Tak.
-Matko, co ja zrobiłem!
-Leo spokojnie.
-Gdzie są teraz chłopcy?
-Na noc byli chyba u Villi, ale nie wiem co dalej, chyba będziemy musieli ich na razie zabrać do siebie.
-Nie, nie róbcie problemu i tak macie już jedno dziecko, ja się nimi zajmę. Może chociaż tak ją przeproszę.
-Dobrze, ale jakby coś się działo to dzwoń.
David i Patricia już wiedzą, że Ines jest w szpitalu.
-Ok to później do nich zadzwonię, że zabieram chłopców do siebie.
-Dobrze.


***


Popatrzyłem przez szybę na Ines, wyglądała tak słodko i niewinnie.
Mam nadzieje, że z tego wyjdzie i wszystko będzie dobrze.


Wróciłem do domu grubo po 3 w nocy.
Jednak nie mam ochoty spać.
Chciałbym być teraz jak najbliżej Ines. Wynagrodzić jej to, co jej zrobiłem.


***


Rano poszedłem po chłopców do rodziny Villa.
-Cześć David.
-Hej Leo, czy ty w ogóle spałeś? Wyglądasz okropnie.
-Nie, nie spałem, ale to teraz nieważne.
Przyszedłem po chłopców. Przez ten czas jak Ines będzie w śpiączce chcę się nimi zająć.
I tak już za dużo krzywdy wyrządziłem Ines.
-Dobrze, ale jak coś to do nas dzwoń a teraz chodź są w salonie.
-Chłopcy zobaczcie kogo wam przyprowadziłem.
-Czy to jest Messi?
-O widzę, że ktoś tu jest fanem Barcy, tak to ja.
-Chłopcy posłuchajcie mnie pojedziecie z wujkiem Leo do domku i zabierzecie swoje rzeczy dobrze?- tym razem głos zabrała Particia.
-Tak, a gdzie jest Ines?
-Kochanie Ines jest w szpitalu i śpi więc przez jakiś czas będziecie mieszkać z Leo.
-Dobrze.


***

Zabrałem chłopców znów do tego domu.
Gdy przechodziłem koło sypialni Ines, wspomnienia powróciły.
Pozbieraliśmy wszystkie rzeczy i ruszyliśmy do mnie.
-Wujku, a kiedy wróci Ines?
-Nie wiem, ale pewnie jak najszybciej, nie martwcie się.
Zaprowadziłem ich do pokoju gościnnego i wróciliśmy na dół.
-Macie ochotę na lody?
-Tak.
-To chodźcie mam w zamrażarce całe opakowanie.
Siedzieliśmy w salonie i zajadaliśmy się lodami.
Bardzo polubiłem chłopców, są podobni do Ines, mojej Ines.
-Pojedziemy teraz na mój trening a później do jakiegoś sklepu, bo trzeba wam urządzić pokój chcecie?
-Tak!


***

Trening okropnie się dłużył, chłopcy siedzieli na ławce rezerwowych z Patricą Villa i ich dziećmi.

***

Po treningu pograliśmy jeszcze z chłopcami w piłkę, zauważyłem, że każdy ich tu zna tylko nie ja.
Jak patrzyłem na nich to zabierało mi dech w piersiach.
Ci chłopcy mają prawie 6 lat a grają lepiej niż nie jeden 10 latek.
-Siema Leo i jak sobie z nimi radzisz?
-Jakoś muszę, nie jest źle oni są bardzo fajni.
-To się ciesze a i jeszcze jedno jutro mają trening w klubie.
-O, z tego co dzisiaj widziałem są świetni.
-No, jak podrosną do zapiszemy ich do La Masili.
-Ok, dobra ja lece pa.
-Cześć.

***

Pochodziliśmy trochę po sklepach i wybraliśmy meble do ich nowego pokoju.
Zmęczeni wróciliśmy do domu.
Chłopcy od razu zasnęli a ja jeszcze pooglądałem telewizje i poszedłem spać.


***

Tak, tak rozdział nudny :( 


czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 6


***
3 miesiące później...


Od mojej kłótni z Leo nie odzywaliśmy się do siebie.
Było mi bardzo przykro.
Zamieszkałam z chłopcami u Michaela, wszystko szło po mojej myśli, byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się, jednak od pewnego czasu coś zaczęło się psuć.
Michael wychodził na całe noce, nie mówił gdzie, dziwiło mnie to.
Częściej kłóciliśmy się, już nie było tak jak dawniej.
Dziś znowu gdzieś wyszedł, jednak postanowiłam to sprawdzić.
Mateusza i Bartka zostawiłam pod opieką opiekunki.
Szłam w bezpiecznej odległości.
Po 20 minutach Michael wszedł do klub, postanowiłam iść za nim i zobaczyć co się stanie.
Na początku był spokojny, jednak później zaczął kleić się do jakieś blondynki, z którą po chwili zaczął się całować.
Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, podeszłam do niego odciągnęłam go i uderzyłam w twarz krzycząc " jak mogłeś"
Wybiegłam z klubu, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
Pobiegłam przed siebie nie zważając na to gdzie biegnę.
Nie wiem jak, ale znalazłam się pod naszym domem, zapłaciłam opiekunce i chciałam zabrać chłopaków do naszego starego domu jednak oni już spali więc postanowiłam zrobić to jutro.
Położyłam się na kanapie i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Po paru minutach do domu wbiegł Michael.
-Ines, błagam Cię, mnie z tą dziewczyną nic mnie nie łączyło, proszę Cię wybacz mi.
-Nie, zostaw mnie w spokoju, chcę zostać sama.
Wbiegłam na górę i od razu rzuciłam się na łóżko.
-Ines proszę Cię, otwórz.
-Nie, zostaw mnie i zamknij się, bo obudzisz chłopców.



Przepłakałam chyba z pół nocy nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Rano obudziłam się z opuchniętymi oczami, ubrała się i zeszłam na dół skąd dobiegały śmiechy. Stanęłam na schodach i zobaczyłam Michaela bawiącego się z Mateuszem i Bartkiem.
-Hej chłopcy co tam robicie?
-Bawimy się.
-To super.
-Chłopcy pooglądajcie bajki a ja na chwilę porozmawiam z Ines.
-Czego chcesz?- powiedziałam jak znaleźliśmy się w kuchni.
-Ines proszę Cię, wybacz mi ja nie chciałem. Kocham Cię!
Zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie.
-Ja ciebie też.

Może to głupie, ale kocham go i chcę z nim spędzić resztę życia.

Wreszcie zaczęło nam się układać, wreszcie było tak jak kiedyś, aż do dzisiejszej nocy, której nikt się nie spodziewał.


Dzień zaczął się normalnie, wieczorem wychodziłam z Michaelem do klubu, chłopcy byli dziś pod opieką państwa Villi, Mateusz i Bartek bardzo polubili Zaide i Olaylę.


O 21 byliśmy już w klubie, po 2 godzinach większość była wstawiona ja i Michael bawiliśmy się świetnie.

Ja poszłam odpocząć a Michael jak mówił do toalety, długo go nie było, więc poszłam go szukać.
Jednak to, co zobaczyłam zaskoczyło mnie.
Michale całował i rozbierał się z jakąś dziwką, bo inaczej nie można było nazwać tej dziewczyny.

Wybiegłam z płaczem z klubu, pobiegłam do domu i zaczęłam pakować moje i chłopców rzeczy.

Po chwili do domu wpadł Michael.
-Zostaw to i tak nigdzie nie pójdziesz!
-Co? Zostaw mnie!
-Nigdzie nie pójdziesz, zostajesz tu!- krzyknął i popchnął mnie na ścianę.
-Zostaw mnie! Ratunku!- krzyknęłam przerażona.
Poczułam, że uderza mnie czymś w głowę i straciłam przytomność.


***

Minęły ponad 3 miesiące odkąd pokłóciłem się z Ines.
Jestem taki głupi, że nie odezwałem się do niej.
Nie wiem, czy uda mi się to naprawić.
Muszę jednak spróbować.
Ubrałem się i ruszyłem w stronę jej domu, jak się dowidziałem mieszka z tym chłopakiem.



Doszedłem do domu Ines i zapukałem, jednak nikt mi nie odpowiedział, nacisnąłem klamkę, ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte, wszedłem do środka i po cichu ruszyłem w głąb domu.
Usłyszałem krzyk pobiegłem do pokoju i zobaczyłem jakiegoś chłopaka stojącego nad Ines, który kopał i bił ją, nie myśląc nic rzuciłem się na niego i uderzyłem go pięścią w nos.
Chłopak zatoczył się i upadł.
Od razu zadzwoniłem po policję i pogotowie.
Uklęknąłem nad nieprzytomną Ines.
-Ines błagam Cię, wszystko będzie dobrze, tylko nie zostawiaj mnie- krzyczałem przerażony.
Po 10 minutach w mieszkaniu zjawiła się policja i zabrała chłopaka a Ines zawiozła karetka do szpitala.
Nie wiele myśląc zadzwoniłem do Gerarda, lecz byłem tak sparaliżowany, że zdołałem wydusić tylko "Ines.. szpital .."
Wsiadłem do auta i już po 15 minutach byłem w szpitalu.
Siedziałem i czekałem, tylko tyle mi teraz pozostało.
A co jakbym nie przyjechał? Co stało by się z Ines?
Usłyszałem wołanie odwróciłem głowę i zobaczyłem biegnącego Gerarda i Isabel.
-Leo mów co się stało?- zapytał zmartwiony.
-Poszedłem dzisiaj przeprosić Ines za moje zachowanie, gdy byłem pod domem drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka i zobaczyłem jakiegoś kolesia, który kopał i bił Ines, odciągnąłem go i przywaliłem a potem zadzwoniłem po policje i pogotowie, a resztę już znacie.
A co jak jej się coś stanie?
-Leo spokojnie wszystko będzie dobrze.

Z sali Ines wyszedł lekarz.
-Stan pacjentki jest ciężki, ale stabilny, jednak jest jeszcze jedna rzecz, ona zapadła w śpiączkę i nie wiemy kiedy się obudzi.
Zamurowało mnie, nie wiedziałem co mam robić.
Opadłem na krzesło i po prostu zacząłem płakać.
Nie wiem czemu, ale ta dziewczyna jest dla mnie bardzo ważna.



****
Rozdział dodany szybciej.
Czekam na wasze komentarze.
Jeśli jesteście to komentujcie :)

Ten piękny szablon zawdzięczam IswedWolf dziękuje jeszcze raz :)