sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 2


***

Lot minął spokojnie. W sumie to wszyscy przespaliśmy całą drogę.
Na lotnisku w Barcelonie przywitała nas piękna słoneczna pogoda.
Zabraliśmy bagaże i udaliśmy się w stronę postoju taksówek.
-Dzień dobry dokąd zawieść?
-Do jakiegoś niedrogiego hotelu.
-Dobrze. Ma pani ładnych synów.
-To są moi bracie.
-Aha to przepraszam- odparł zmieszany.
-Nic się nie stało- poweidziłam z uśmiechem.
Po 20 minutach byliśmy już przed hotelem.
W środku było bardzo ładnie.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Chciałabym wynająć pokój dla 3 osób na razie na tydzień.
-Dobrze pokój 111.
-Dziękuje.


***

Rano zaczęłam przeglądać informacje o pracy, w Maladze pracowałam jako kelnerka więc mam nadzieje, że i tu mi się uda.
Znalazłam jedno ogłoszenie. Szybko zabrałam ze sobą rzeczy, chłopców zostawiłam pod opieką opiekunki a sama ruszyłam w kierunku kawiarni.
Znajdowała się ona naprzeciwko Camp Nou.
Weszłam do środka.
-Dzień dobry ja przyszłam w sprawie pracy- odparłam z uśmiechem.
-W takim razie zapraszam za mną.
Porozmawiałam chwile z starszym panem z miłym wyrazem twarzy.
-Dobrze dostała pani tę pracę.
-Dziękuje.
Wyszłam z kawiarni cała w skowronkach, teraz została mi jeszcze jedna rzecz do zrobienia.
Ruszyłam w stronę pobliskiego przedszkola.
-Dzień doby, ja chciałabym zapisać moich braci do przedszkola.
-Dobrze ile chłopcy mają lat?
-To bliźniacy. 4 lata.
-Dobrze a gdzie pani mieszka?
-Na razie w hotelu, niedawno przyjechaliśmy.
-Pracuje pani?
-Jeszcze nie od jutra zaczynam.
-A gdzie są rodzice chłopców?- zapytała podejrzliwie.
-Zginęli 3 lata temu, teraz ja ich wychowuje, mm wszystkie papiery- odparłam ostrzej, nie podobał mi się ton głosu tej kobiety.
-Dobrze akurat mamy wolne miejsca więc ich przyjmiemy.
-Dziękuje bardzo, do widzenia.
-Do widzenia.
Ruszyłam w stronę hotelu.
Zapłaciłam opiekunce i zawołałam chłopaków.
-Chłopcy co tam dzisiaj robiliście?
-Bawiliśmy się, było bardzo fajnie.
-Cieszę się. Wiecie co, od poniedziałku będziecie chodzić do przedszkola.
-Fajnie.
-Dobra chodźcie na obiad.
Po posiłku wybraliśmy się do parku.
Po 2 godzinach zmęczeni wróciliśmy do domu, odświeżyliśmy się i zasnęliśmy.


***


Po śniadaniu chłopcy oglądali bajki a ja zaczęłam oglądać oferty mieszkań.
Trafiłam na parę ofert, wybrałam numer jednej z nich.

-Dzień dobry ja w sprawie kupna mieszkania. Czy to nadal aktualne?
-Dzień dobry, tak.
-Dobrze a ile mieszkanie ma pokoi i gdzie się znajduje.
-Jest to mieszkanie w bloku w bardzo miłej okolicy, mieszkanie ma 3 pokoje + kuchnia i łazienka.
-Dobrze a można umówić się na jakieś oglądanie i formalności?
-Oczywiście to może jutro po południu?
-Jasne.
-Dobrze to do widzenia.
-Do widzenia.

Po 10 wybraliśmy się na zwiedzanie okolicy, chłopcy bardzo chcieli obejrzeć stadion, wiec ruszyliśmy w tamtą stronę. Jak się okazało dziś był trening otwarty. Chłopcy nalegali, więc kupiłam bilety i weszliśmy do środka.
Usiedliśmy na krzesełkach, zauważyłam, że chłopcy aż promienieją. Ja też byłam podekscytowana, że zobaczę moich idoli.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopców. Obróciłam się w ich stronę i zobaczyłam, że zaczepiają jakiegoś chłopaka.
-Bartek, Mateusz nie wolno rozmawiać z nieznajomymi a co dopiero im przeszkadzać.
Przepraszam za nich- zwróciłam się do przystojnego bruneta.
-Nic się nie stało, masz ładnych synów.
-Haha, to nie moi synowie, tylko bracia.
-O to przepraszam, sami tutaj przyszliście?
-Tak, w sumie nie mam nikogo innego, moi rodzice zginęli 3 lata temu a ja sama opiekuje się braćmi.
-Oo, ja przepraszam nie chciałem.
-Nic się nie stało- posłałam mu uśmiech.
-A tak w ogóle jestem Michael.
-Ines.
Porozmawialiśmy trochę. O 10 zaczął się trening. Mój wzrok przykuł pewien ładny piłkarz o ciemnych brązowych włosach i brązowych oczach.
Tym kimś był Leo Messi, kiedyś wiele o nim słyszałam, jak byłam w domu dziecka to tylko trochę.


***


Dziś na trening przyszedłem wkurzony. Wczoraj znowu pokłóciłem się z Antonellą. Znowu no tak kłócimy się prawie codziennie, nie wiem, czy nasz związek przetrwa.
Gdy wychodziłem na murawę, mój wzrok przykuła piękna brunetka siedząca na trybunach.
Cały trening ukradkiem spoglądałem na nią.


***


Trening minął w bardzo miłej atmosferze, dużo rozmawiałam z Michaelem, polubiliśmy się.
Po treningu postanowiliśmy iść na lody co ucieszyło chłopców, którzy bardzo polubili Michaela.


***


Przez cały trening nie mogłem się skupić, cały czas myślałem o niej. Gdy ruszyłem w stronę szatni zagapiłem się i wpadłem na Xaviego.
-Leo co się z tobą dzieje jesteś taki nieobecny.
-Nic.
-Mów o co chodzi!
-Nic, zobaczyłem dzisiaj na treningu ładną dziewczynę.
-Przecież jesteś z Antonellą.
-No i co z tego? Cały czas się kłócimy nic innego.
-Stary będzie dobrze.
-Nie ważne. 
-Jedziemy do mnie?
-Jasne.


***

Wieczorem wróciłam z chłopakami do domu i od razu położyłam ich spać, bo byli padnięci.
Usiadłam na kanapie i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem, Michael jest na prawdę fajnym chłopakiem, miło nam się rozmawia, ale na razie nie chce się pakować w jakieś związki.
Przebrałam się i położyłam.


***

Wróciłem do domu i znowu się zaczęło.
-Gdzie byłeś?
-U Xaviego a co nie mogłem?
-Nie no oczywiście, łaź sobie gdzie chcesz, a ja muszę siedzieć w domu!
-O co Ci chodzi?
-O nic już w ogóle nie masz dla mnie czasu!
-Ja nie mam? To ty cały czas łazisz sobie z tymi swoimi koleżankami!
-Wiesz co mam dość, widać nie byliśmy sobie przeznaczeni. To koniec Leo.
-Tego chcesz Anto? Dobrze do widzenia!- krzyknąłem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.
Może to dobrze, że się rozstaliśmy, od dłuższego czasu nie rozmawialiśmy wcale a jak już to kończyło się to kłótnią.


****

No i mamy nowy rozdział. W następnym rozdziale będzie spotkanie z Leo :) czekam na wasze komentarze ;) 



środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 1


***

Następnego dnia poszłam z chłopakami do sklepu i porozwieszać ulotki o sprzedaży mieszkania.
Już wieczorem dostałam pierwszy telefon od bardzo miłej pani.

***

Następnego dnia o 10 umówiłam się z tą panią.
Okazało się, że to dziewczyna w wieku 20 lat, od razu złapałyśmy kontakt.
-To kiedy chciałabyś się wprowadzić?- zapytałam.
-Jak najszybciej, bo teraz mieszkam w hotelu.
-No to może zabierzesz się już dziś do nas, bo ja chcę jak najszybciej wyjechać.
-Dobrze.
Wieczorem jak chłopcy poszli spać zrobiłyśmy sobie babski wieczór.
-Ines czemu chcesz tam szybko wyjechać?
-Musze zapomnieć o tym miejscu.
-A co się stało?
-Parę lat temu zmarli nasi rodzice a my wylądowaliśmy w domu dziecka. Ja rok temu skończyłam 18 lat wiec wyszłam, jednak chłopcy tam zostali.
Po roku udało mi się ich adoptować.
-Matko Ines nie wiedziałam, przepraszam jakbyś potrzebowałam kasy albo czegoś to wiesz gdzie mnie znaleźć- odparła chwytając mnie za rękę.
-Dzięki.
-Dobra ja będę szła spać, bo późno się robi.
-Dobranoc.

***

Nazajutrz poszłam wszystko pozałatwiać ze sprzedażą domu. A chłopcy zostali z Isabel.
Po 15 wszystko było gotowe i mogłam zamawiać bilety na lot do Barcelony.
Od razu pomyślałam o tym mieście, jak żył jeszcze tata to grałam w piłkę i kibicowałam Barcy a w domu dziecko już niestety nie mogłam jednak od zawsze na zawsze będę Culés.
-Chłopcy muszę wam coś powiedzieć- odparła spoglądając na nich.
-Co się stało?
-Jutro wyjeżdżamy do Barcelony.
-Ale czemu?- zapytał Mateusz.
-Nie możemy tutaj zostać, ja muszę poszukać pracy, a wy będziecie chodzić do przedszkola.
-A co z ciocią?
-Zostanie tu, ale na pewno nas odwiedzi.
-Jasne, że tak. I razie pójdziemy na boisko.
-Tak na boisko- krzyczeli chórem.
-Dobra to ciocia was teraz zabiera na pizze, a potem na boisko chcecie?
-Tak!
Wszyscy razem ruszyliśmy do restauracji, zjedliśmy posiłek. 
Później poszliśmy na boisko trochę pograć, przed 21 wróciliśmy do domu, chłopcy poszli oglądać bajki, a ja z Isabel zaczęłyśmy pakowanie.
Po 2 godzinach wszystko było gotowe zeszłyśmy na dół, bo zrobiło się cicho, zobaczyłyśmy Barta i Mateusz wtulonych w siebie i śpiących na kanapie.
Każda z nas zabrała jednego i ruszyła na górę.
Ogarnęłam salon i położyłam się spać, rozmyślałam nad tym, jak to będzie w nowym mieście. Trochę się boje, ale jak tu sobie poradziłam to i tam też sobie poradzę.
Zamknęłam powieki i zasnęłam. Śniłam o mojej Barcelonie.
Rano obudziłam się o 7 i zrobiłam śniadanie oraz obudziłam chłopców. Po godzinie byliśmy już w drodze na lotnisko.
-Pa Ines i pamiętaj jak byś czegoś potrzebowała, dzwoń do mnie.
-Dziękuje Ci, jesteś kochana.
-A wy chłopaki trzymajcie się i słuchajcie siostry.
-Dobrze.
Ruszyłam z chłopcami w stronę odprawy i już po 10 minutach siedzieliśmy w samolocie do Barcelony.
Żegnaj Malago witaj Barcelono.


Od dziś zaczynam nowe życie w jednym z najcudowniejszych miast świata.


***

No i mamy 1 w następnym rozdziale powinni pojawić się piłkarze :) czekam na wasze komentarze :P 

wtorek, 25 czerwca 2013

Prolog


***

To już dziś. Dziś jest mój najlepszy dzień w życiu. Mam 18 lat i wychodzę z tego znienawidzonego przeze mnie miejsca.
Tu spędziłam 3 najgorsze lata mojego życie, wszystko mogłoby się wydawać świetne, ale takie nie jest.
Dziś opuściłam mury domu dziecka, jednak mam jeszcze coś, a raczej kogoś, kto w nim został. To moi najukochańsi bracia Bartek i Mateusz.
Są zbyt mali by cokolwiek rozumieć, nie mogę ich tam zostawić, musimy być znowu rodziną.
Moi rodzice zmarli w tragicznym wypadku 3 lata temu a my trafiliśmy do domu dziecka.
Od tamtego czasu rozpoczęło się moje piekło, które nareszcie miało się skończyć.


***

Rok później...


To już dziś data, na którą tak bardzo czekałam, dziś mogę po wielu miesiącach załatwiania adoptować moich braci.
Widywałam ich dość często, jednak to nie to samo, co być przy nich na stałe jednak to już dziś się zmieni.


O 10 wyruszyłam z domu i po 15 minutach byłam w domu dziecka.
Ostatnie formalności i mogłam zabrać moich braci ze sobą.
-To, co chłopaki chcecie iść na lody?
-Tak!- krzyknęli równocześnie.
-Ok.
-Ines?
-Tak?
-A gdzie są rodzice?- spytał Bartek
-No gdzie?
-Posłuchajcie mnie teraz dobrze, mamusia i tatuś są tam w niebie i cały czas na was patrzą- pokazała palcem do góry.
-A czemu nie ma ich tu z nami?
-Bo oni umarli, ale pamiętajcie, zawsze są z wami tutaj w waszych serduszkach.
-Ines?- tym razem odezwał się Mateusz
-Tak?
-Kocham Cię.
-Ja was też. Chodźcie tu do mnie.
Przytuliłam się z nimi. Tak bardzo ich kocham. Codziennie coraz bardziej są podobni do rodziców, jednak oni bardziej do mamy.
-Dobra wracajmy do domu.
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu.
-Ines czy to nasz dom?
-Tak.
-Czyli już nie wrócimy do domu dziecka?
-Nie, nigdy już się nie rozstaniemy.
Zrobiłam chłopcom kolacje i położyłam spać.
Siedziałam w kuchni i rozmyślałam nad wszystkim.
Będę musiała wyjechać do innego miasta poszukać pracy, bo tutaj w Maladze ciężko o jakąś dobra prace a poza tym chce zapomnieć o tym miejscu, o tym życiu. Chcę znowu odzyskać radość i móc zamknąć ten rozdział na zawsze.



***

No i mamy prolog tak mnie tchnęło, żeby napisać kolejne opowiadanie o FC Barcelonie jedni pewnie znają mnie z milosc-w-barcelonie.blogspot.com 

Zapraszam do czytania i komentowania :)