piątek, 11 października 2013

Rozdział 13

***



Siedziałam na krzesełku i tempo patrzyłam się w ścianę.
Mijała kolejna godzina a operacja Leo jeszcze się nie skończyła.
Co ja zrobię jeśli Leo zginie ?
To wszystko moja wina, gdyby mnie nie spotkał nigdy by do tego nie doszło a teraz co, leży i walczy o życie.
Zrobił to dla mnie, on uratował mi życie.
Mało kto by się na to odważył a on bez zastanowienia to zrobił.
Leo był dla mnie kimś ważnym, ważniejszym niż przyjaciel.
Każda chwila bez niego była niczym.
Potrzebowałam go, on pomógł mi kiedy było najgorzej to on mnie wspierał i pomagał.
A teraz co.. Walczy o życie przeze mnie.
Nie wiem co bez niego zrobię, zostanę sama na tym okropnym świecie.
Dlaczego musimy docenić kogoś dopiero gdy go stracimy ?


Z sali operacyjnej wyszedł lekarz, wszyscy się podnieśliśmy.
-Panie doktorze co z Leo ?
-Operacja się powiodła, jednak jego stan jest ciężki, kolejne godziny zadecydują o jego życiu-powiedział i odszedł.
A mnie zalała kolejna fala łez.
Opadłam bezsilna na krzesełko i dalej płakałam, poczułam, że czyjaś ręka mnie obejmuje.
-Ines spokojnie, Leo jest silny da rade-pocieszał mnie Gerard.
Podniosłam się z siedzenia i podeszłam do pielęgniarki.
-Czy mogłabym do niego wejść.
-Tak ale tylko na chwile.
Ruszyłam za starszą kobietą w stronę sali.
Gdy weszłam do środka zobaczyłam Leo podłączonego do różnych aparatur, wyglądał okropnie.
Usiadłam na krześle i delikatnie chwyciłam jego dłoń.
-Leo posłuchaj mnie nic Ci nie będzie jesteś silny wyjdziesz z tego rozumiesz.
Siedziałam tak jeszcze przez parę godzin po czym zasnęłam.

***

Obudziłem się jednak przez pare minut nie otwierałem oczu, dopiero po jakimś czasie postanowiłem spróbować.
Od razu oślepiło mnie światło, jednak po paru minutach zacząłem wyraźnie widzieć.
Powoli podniosłem się i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Wydawało mi się, że jestem w szpitalu ale nie byłem pewien.
Po mojej prawej stronie na krześle spała Ines, wyglądała tak słodko.
Poczułem okropny ból w okolicach brzucha i dopiero teraz przypomniałem sobie co się wydarzył ale musiało się udać bo Ines jest to ze mną.
Popatrzyłem na nią i zobaczyłem, że zaczyna się budzić.
-Cześć-powiedziałem.
-Leo ?! Matko Leo ty żyjesz, nie ruszaj się biegnę po lekarza.

***

Po paru minutach wróciłam z lekarzem, który zbadał Leo.
-Dzień dobry ja pan się czuje ?
-Bywało lepiej.
-Pana stan jest stabilny, nic panu już nie zagraża, jak wszystko będzie dobrze to za parę dni pan wyjdzie.
-Dobrze, dziękuje.
Lekarz uśmiechnął się i wyszedł.
Popatrzyłam na niego i zaczęłam płakać.
-Dlaczego płaczesz ?
-Leo jak mogłeś mi to zrobić ?
-Co ?
-Jak to co ? Mogłeś zginąć !
-Ale co miałem robić ? Patrzeć jak umierasz na moich oczach ?
-Leo... Dziękuje.-powiedziałam i przytuliłam go a z moich oczu znowu popłynęły łzy.
-Nie ma za co ale już nie płacz dobrze ?
Potrząsnęłam głową.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwile ale naszą pogawędkę przerwali nam Cesc i Dani.
-Siema Leo jak zdrowie ?
-Spoko.
-Patrz co przywieźliśmy-krzyknął Cesc a pielęgniarka przechodząca obok sali popatrzyła się na niego wrogo.
-Przynieśliśmy ci wszystko co fajnie wyglądało w sklepie-wyszczerzył się Dani a ja parsknęłam śmiechem.
-Mamy tu m.in. Owoce, warzywa, słodycze, płatki, chleb, picie a żebyś nie był sam to patrz do sali weszli Bartek i Mateusz trzymając wielkiego misia.
Teraz to już nie umiałam wytrzymać ze śmiechu.
Oni wyglądali przesłodko.
-Dziękuje wam chłopcy-Leo przejął misia i uśmiechnął się do nich.
-Jak się czujesz wujku ?-spytał Mateusz.
-Dobrze.
-A kiedy wrócisz do domu ?
-Nie wiem ale pewnie za parę dni.
-Fajnie to pogramy w piłkę.
-Jasne.
Po południu przyszli wszyscy piłkarze a także trener.
Dopiero o 19 mieliśmy spokój.
-Ines co z Michaelem ?
-Chłopcy jak go wczoraj złapali zadzwonili na policje, teraz na pewno zostanie w więzieniu na paręnaście dobrych lat.
-Dobrze, a teraz jedź do domu i odpocznij.
-Nie, zostanę tu.
-Jedź i odpocznij zobaczymy się rano.
-Dobrze, miłej nocy-dałam mu buziaka w policzek i wyszłam ze szpitala.

Wróciłam do domu wykończona.
Jednak nie umiałam zasnąć, nie wiedziałam czemu ale zastanawiałam się co jest pomiędzy mną a Leo.
To już nie jest przyjaźń ale co? Tego nie wiem.
Zmęczona udałam się w krainę Morfeusza.

***

Z samego rana w mojej sali panował ogromny ruch.
Każdy przyszedł się ze mną przywitać, na chwile zostałem sam z Ines. Postanowiłem z nią porozmawiać, musiałem jej powiedzieć to co mnie już od dawna trapiło.
Popatrzyłem na jej piękną twarz, włosy miała rozpuszczone, które delikatnie opadały na jej buzię, miała lekki makijaż, który podkreślał jej piękną cerę.
Po chwili ocknąłem się.
-Ines, musimy porozmawiać.
-Co się stało?
-Nic, chciałbym Ci coś powiedzieć, nie wiem jak na to zareagujesz jednak zrozumie twoją każdą decyzję.
Ines ja Cię..
W tym momencie do sali wbiegł Xavi wraz z Nurią.
-Cześć Leo jak się czujesz ?
-Dobrze.
-Porozmawiamy później-powiedziała po cichu Ines.
-Ok.

Niechętnie wdałem się w rozmowę z moimi przyjaciółmi chciałem mieć to już za sobą.

***

Przepraszam, że nie było mnie tak długo ale nie umiałam nic napisać a także szkoła mnie już dobija.
To już końcówka tego opowiadania, będzie jeszcze 1 lub 2 rozdziały i epilog :) 
To do nowego :D