***
Obudziłam
się rano z uśmiechem na twarzy, pierwszy raz odkąd pamiętam się
uśmiecham.
Jestem
taka szczęśliwa, cieszę się, że spotkałam kogoś takiego jak
Michael.
Odwróciłam
się na bok i zobaczyłam śpiącego jeszcze Michaela.
Nie
wiem, jak to będzie dalej, ale warto spróbować czy się uda?
Nie wiem, tego nikt nie wie, zobaczymy co przyniesie czas.
Nie wiem, tego nikt nie wie, zobaczymy co przyniesie czas.
Wstałam
i założyłam wczorajsze ciuchy.
Zeszłam
na dół i zaczęłam przygotowywać śniadanie, po chwili poczułam
czyjeś ręce na biodrach, odwróciłam się i zobaczyłam
uśmiechniętego Michaela.
-Hej
jak się spało?- zapytał.
-Cześć,
z tobą świetnie.
-To
się ciesze.
-Chcesz
śniadanie?
-Jasne.
-No
to siadaj i smacznego.
-Dzięki.
Rozmawialiśmy
cały czas.
-Zawieziesz
mnie do domu?
-Jasne.
Po
posiłku siedziałam już w samochodzie. Gdy jego auto zaparkowało
przed blokiem, pożegnałam się z Michaelem i ruszyłam w stronę domu.
Odświeżyłam
się i ruszyłam w stronę domu Isabel i Gerarda.
Po
20 minutach stałam już przed drzwiami.
-Hej.
-Cześć, jak
tam chłopcy? Nie przeszkadzali wam?
-Nie
no co ty? Gerard się nimi solidnie zajmował.
Weszłyśmy
do ogrodu i zobaczyłyśmy chłopaków grających w piłkę.
-Isabel!- usłyszałam, po chwili tonęłam w uściskach Mateusza i Bartka.
-Jak
było chłopcy?
-Świetnie,
graliśmy z wujkiem w piłkę.
-To
super, idźcie na górę się spakować a ja porozmawiam jeszcze z
ciocią i wujkiem.
-Opowiadaj
jak tam randka.
-Świetnie- powiedziałam
i zarumieniłam się.
-Haha
to się cieszę.
-Cześć
Isabel.
-Hej
Gerard.
-Czemu
nie powiedziałaś, że masz braci?
-A
jakoś tak nie było okazji.
-Rozumiem,
wiesz co, oni mają wielki talent. Ja w wieku 8 lat im tak nie
dorównywałem.
-Haha,
wiem talent odziedziczyli po ojcu.
-Powinnaś
coś z tym zrobić, takie talenty nie mogą się marnować.
-Chciałabym, ale nie mam tyle pieniędzy.
-To
żaden problem my wam pomożemy- tym razem odezwałam się Kolumbijka.
-Nie,
nie mogę, już i tak za wiele wam zawdzięczam.
-Oj
przestać nawet tak nie mów. Na razie zapiszemy ich do miejscowego
klubu w ich wieku a jak będą mieli powiedzmy po 8 lat to zapiszemy
ich do La Masii, przydadzą nam się takie talenty.
-Dziękuje
wam z całego serca.
-Nie
ma za co i jak by się coś działo, to dzwoń.
-Ok
i jeszcze raz wielkie dzięki.
-Nie
ma sprawy to może wpadniemy po południu do was i pojedziemy do
klubu, znam taki świetny klub gdzie grają właśnie dzieci w ich
wieku.
-Dobrze.
Zabrałam
chłopców i razem wyszliśmy z domu.
-Chłopcy
wiecie co? Wujek Gerard wam załatwił i będziecie grać w klubie z
innymi dziećmi.
-Tak,
Tak.
***
Niby
Mateusz i Bartek mają po 5 lat, ale i tak rozumieją znacznie więcej,
ja już od dawna widziałam, że mają talent do piłki i uwielbiają
ją.
Mało kto w ich wieku zna tylu piłkarzy a tym bardziej z Barcy.
Jestem z nich dumna.
-To
co idziemy do domu, zjemy coś a później pójdziemy z Michaelem na
boisko co?
-Tak,
tak.
Wróciliśmy
do domu, chłopcy poszli oglądać telewizję a ja zaczęłam robić
obiad, po paru minutach zadzwonił mój telefon.
-Hej,
co tam u ciebie? Co robisz?
-A
gotuje obiad, a później idę z chłopcami na chwilę na boisko
idziesz też?
-Jasne,
to o 14 u ciebie ok?
-Ok,
papa.
-Pa.
Dokończyłam
obiad i razem zaczęliśmy jeść.
***
Leo..
Od
czasu kiedy widziałem Ines z tym chłopakiem, nie mogę przestać o
tym myśleć, na treningach nic mi nie wychodzi, trener się wkurza.
A ja nie wiem co robić?
Pierwszy
raz w życiu coś takiego mi się dzieje co mam robić?
Nie
wiem, muszę
wziąć się w garść.
***
Od
mojej nocy z Michaelem minęły 2 tygodnie, chłopcy grają w klubie
i świetnie im to idzie.
Dzisiaj
kolejny mecz Barcy, na który mamy z Mateuszem i Bartkiem zaproszenie
od Gerarda i Isabel. Nie mogłam się nie zgodzić.
Zabrałam
ostatnie rzeczy z domu i ruszyłam z chłopcami w stronę Camp Nou.
Przed
wejściem czekała na nas Shakira z Milankiem.
Przywitałyśmy
się i po paru minutach siedzieliśmy na trybunach czekając na mecz.
Patrzyłam
jak piłkarze wychodzą z tunelu, mój wzrok zatrzymał się na Leo.
Nasze
spojrzenia się spotkały, jednak on szybko odwrócił wzrok, nie
wiedziałam o co mu chodzi.
***
Cały
mecz nie mogłem się skupić, ukradkiem zerkałem na nią znowu była
z tymi bliźniakami jednak już bez tego chłoptasia.
Matko
co się ze mną dzieje, jestem zazdrosny?
Nie, to niemożliwe.
Dobra
Leo skup się na meczu.
***
Mecz
zakończył się wynikiem 4-1 dla Barcy. Wychodziłyśmy razem z
Shakirą i chłopakami ze stadionu, gdy natknęłam się na Leo.
-To
może my już pójdziemy zaczekać na Gerarda, chodźcie
chłopaki- powiedziała Isabel i po chwili już ich nie było.
-Leo
powiesz mi, co się dzieje? Nie odzywasz się do mnie, unikasz mnie.
-Ja
mam Ci powiedzieć, co się dzieje?! To ty mi nie powiedziałaś, że
masz męża, dzieci! Czemu mi nie powiedziałaś?!
-Co?! Leo o czym ty mówisz?!
-Wiesz co, nie mam ochoty z tobą rozmawiać?! Pa!
-Co?! Leo o czym ty mówisz?!
-Wiesz co, nie mam ochoty z tobą rozmawiać?! Pa!
Nie
mogłam w to uwierzyć, o co mu chodziło? Jakie dzieci? Jaki mąż?
Nie
mogłam w to uwierzyć.
Poczułam
jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach.
Próbowałam
nie płakać, jednak nie wychodziło mi to.
Wróciłam
do Isabel i chłopaków.
-Ines
ty płakałaś?- zapytał Mateuszek.
-Nie
myszko, nie płakałam- powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
-Gerard
mam prośbę zabierz na chwilę chłopaków a ja porozmawiam z Ines.
-Dobrze- pocałował Kolumbijkę i odszedł z chłopcami.
-Mów
co się stało? Czemu płaczesz?
-Leo
zaczął na mnie krzyczeć, że niby mam dzieci i męża, nie wiem, o
co mu chodzi, a potem tak po prostu odszedł.
Był
moim przyjacielem, ale po tym, co mi zrobił, już nie wiem.
-Nie
rozumiem czemu się tak zachował, musisz z nim porozmawiać.
-Wiem, ale jeszcze nie teraz.
-Dobra
nie przejmuj się.
***
No i mamy następny rozdział. Zostawiam wam do oceny.
I wracam do was 2 sierpnia może szybciej ale tego nie obiecuje :)